czwartek, 6 marca 2014

"The Walking Dead - Żywe Trupy: Droga do Woodbury" - Robert Kirkman, Jay Bonansinga (recenzja)


Tytuł: The Walking Dead - Żywe Trupy: Droga do Woodbury
Autor: Robert Kirkman, Jay Bonansinga
Wydawnictwo: Wydawnictwo SQN
Ilość stron: 320
Rok wydania: 2013 
Moja ocena: 5/6 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Po lekturze pierwszej części serii ,,The Walking Dead Żywe Trupy: Narodziny Gubernatora" nadszedł czas na zrecenzowanie kolejnego tomu zatytułowanego "Droga do Woodbury". Książka nie do końca jest bezpośrednią kontynuacją poprzedniej powieści, jednak pojawiają się w niej znani nam bohaterowie.

Historia kręci się wokół nowej postaci Lilly Caul oraz jej przyjaciół. Miasto Atlanta oraz jego przedmieścia są zalane przez hordy nieumarłych. Zima tuż za pasem, grupie ocalałych ludzi kończą się zapasy, medykamenty, paliwo, żywność. Sytuacja z dnia na dzień staje się coraz bardziej beznadziejna. Mrocznej scenerii i pikanterii dodają coraz bardziej regularne ataki żywych trupów. Zaczynają się sprzeczki, ludzie skaczą sobie do gardeł niczym psy. Pewnego dnia dochodzi do ogromnego nieszczęścia, podczas ataku zombie na obozowisko ginie córka lidera obozu, pozostawiona pod opieką Lily Caul. Pełen gniewu po stracie dziecka Chad Bingham w amoku rzuca się na Lily chcą "stłuc ją na kwaśne jabłko". Na szczęście dziewczyna może liczyć na wstawiennictwo swojego przyjaciela Josha Lee Hamiltona. Josh ratuje pobitą kobietę z opresji, jednak niefortunnie podczas szarpaniny zabija oprawcę. Po tych wydarzeniach rada obozowiska skazuje mężczyznę na wygnanie. Lily czując się zobowiązana wobec swojego wybawcy postanawia wyjechać wraz z nim, w ślad za nią podąża jeszcze kilka osób z których zawiązuje się grupa kilkuosobowa. Właściwie od tego momentu rozpoczyna się podróż w nieznane, pełna niebezpieczeństw czyhających tuż za rogiem...


W ten sposób wyłania się grupa głównych bohaterów, których losy śledzimy z zapartym tchem aż do ostatnich stron. Punktem kulminacyjnym książki jest dotarcie do tytułowego miasta Woodbury. Jest to miasteczko zarządzane przez tajemniczego człowieka, Philipa Blake'a zwanego przez mieszkańców "Gubernatorem". Początkowo Woodbury wydaje się znakomitym miejscem do zatrzymania się na dłuższy czas. Kilkudziesięciu mieszkańców, wysokie mury okalające budynki, bieżąca woda, elektryczność, magazyny żywności oraz broni. Wszystko to brzmi bardzo zachęcająco dla naszych bohaterów. Jednak po jakimś czasie, pierwotne pozytywne wrażenia zamieniają się w obawy i lęk. Gołym okiem widać, że to co wydawało się "takie piękne" w rzeczywistości skrywa jakąś mroczną intrygę. Czy grupa odnajdzie się w Woodbury? Czy rozwikła mroczne zagadki tego miejsca? Czy komukolwiek uda się przeżyć? Tego dowiecie się tylko w jeden sposób, sięgając po "The Walking Dead - Żywe Trupy: Droga do Woodbury".
 
Fabularnie powieść dorównuje poprzedniej części. Ba, śmiem napisać nawet, że jest od niej dużo lepsza. Dynamiczna akcja, bardziej solidnie opisane scenerie i relacje międzyludzkie, oraz mroczny klimat, to wszystko utrzymane jest na doskonałym poziomie! Bardzo solidnie ukazano rozpad moralny ocalałej społeczności. Wszelkie zasady "starego świata" w nowej rzeczywistości przestają obowiązywać zastąpione brutalnym potocznie  zwanym "prawem dżungli". Gdzie kończy się człowieczeństwo a zaczyna bestialstwo i okrucieństwo dorównujące tytułowym żywym trupom? 
 
Czytając książkę, nie sposób się od niej oderwać. Pozycja jest zdecydowanie bardziej solidna, szczególnie jeśli chodzi o redakcję. Nie doszukamy się tutaj zbyt wielu błędów językowych czy literówek, których nie brakowało w części poprzedniej. Okładka kolorystycznie odbiega od poprzedniej, jednak dla mnie nie ma to najmniejszego znaczenia. Oceniam przede wszystkim fabułę i styl w którym książka została napisana. Język jest przystępny, niewyszukany, prosty i dzięki tej prostocie trafia do czytelnika w stu procentach. Podobnie jak wcześniej nie ma tu mowy o "słodzeniu" czy jakiejkolwiek cenzurze. Wszystko jest wyraziste, jeśli ma być ckliwe to takie jest, jeśli ma być brutalne i wulgarne to jest i nie ma się na prawdę do czego przyczepić. Reasumując bardzo serdecznie polecam "Żywe Trupy: Droga do Woodbury" wszystkim fanom serii, jak również zwykłym czytelnikom, którzy poczuć odrobinę mocniejszych wrażeń. Ocena końcowa 5/6.
 
Z niecierpliwością czekam aż w moje ręce wpadnie kolejny, niedawno wydany tom zatytułowany "Upadek Gubernatora". Jak tylko znajdzie się w mojej biblioteczce to nie omieszkam go zrecenzować :-)
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

5 komentarzy:

  1. Też uważam, że druga jest lepsza od pierwszej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, mam nadzieję, że i mnie przypadnie do gustu, bo w stosunku do pierwszej części trochę zarzutów miałem. Wynagrodził je za to mega zaskakujący finał ;) Drogę do Woodbury zacznę prawdopodobnie już jutro :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja ostatnio przesłuchałem słuchowisko "żywe trupy" i przyznam ze było ciekawe :) chociaż za wersję papierową też chętnie bym się wziął :)

    OdpowiedzUsuń
  4. @Hersus jeszcze nie miałem okazji zapoznać się ze słuchowiskiem, ale słyszałem, że aktorzy spisali się kapitalnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam pierwszą część. Z tą jeszcze nie miałam okazji się zapoznać, ale mam nadzieję, że niedługo to nadrobię.

    OdpowiedzUsuń